25.04. – 01.05.2018 Podziękowania dla firmy Bautek za piękną robotę. Lotnia FIZZ SE lata pięknie! Po tylko jednym pierwszym i krótkim locie zapoznawczym zaraz ruszyłem do boju.
Task 1 – wypuścili nas tak późno, że nie było szans na zrobienie wysokości. Niskie chmury, pełne zachmurzenie i tylko lekki wiatr na zbocze pozwolił mi jakoś się utrzymać przez godzinę na wysokości startu. Obserwowałem, jak po kolei inne lotnie traciły wysokość i odchodziły do lądowiska. Przeskoczyłem na sąsiednie zbocze, gdzie pojawiło się słoneczko i zrobiłem trochę wysokości. I tak powoli posuwałem się w kierunku 1 punktu zwrotnego. Nad punkt doleciałem z niewielkim przewyższeniem. Był w środku olbrzymiej fabryki. Dachy hal jak okiem sięgnąć. Wszystko nagrzane, więc może będzie nosić. Wleciałem może z zapasem 150 metrów i nawet miałem zerko. Ale niestety za chwilę musiałem zawrócić, by nie lądować na dachu którejś z hal. Zabrakło 40 metrów do punktu. Na lądowisku okazało się, że byłem jedynym, który nie wylądował na lądowisku. Więc 1 task wygrałem! Tylko punkty słabe.
Task 2 – poszedłem za ciosem i szybko zostawiłem konkurentów z tyłu. Nawet nie widzieli, że schowałem się za chmurką i samotnie odleciałem na trasę. Po ok. 10 km nie udało się mi dopaść chmury po duższym przeskoku i znalazłem się niebezpiecznie nisko. Pół godziny walczyłem w parterze, a górą pulk konkurentów poleciał do przodu. No cóż, chciałem samotnie lecieć, więc leciałem. Tylko teraz za konkurencją. Powoli wygrzebałem się i do przodu. Nie było lekko, ale zaliczyłem boję. Teraz leciałem w kierunku Laveno. Bezchmurne niebo i co chwila widzę wiele lotni na ziemi. Na 300 metrach wlatuję nad wczorajszy punkt zwrotny nad fabryką. Gorące i śmierdzące powietrze zmusza vario do piskania. 2 m/sek. do góry. Nagle pode mną pojawia się pulk bezmasztówek. Zamarkowałem im noszenie i cieszę się, że jestem o 200 metrów wyżej. Obserwuję z góry ten „młyn” i walkę w wąskim kominie. Odchodzę na 1500 metrach. Powietrze spokojne i ani drgnie. Powoli posuwam się do przodu, ale coraz niżej nad doliną. Jest późno, lekkie noszenie nad stacja benzynową, zyskuję 150 metrów i dalej. Już widzę lądowisko, ale za małym grzbietem i linią wysokiego napięcia. Chyba uda się przeskoczyć i dolecieć. Ale nie widzę co jest za lasem! Ryzykować!? Nie, zawracam i ląduję 2 km przed celem. Okazało się, że nikt nie doleciał do mety, a ja byłem najbliższy tego. Więc wygrałem!
Task 3 – niestety w trzecim deszcz sprowadził mnie brutalnie na ziemię. Zadanie zostało wyznaczone fatalnie dla nas. Do tego doszło do bardzo niebezpiecznej sytuacji, kiedy wystartowliśmy jako ostatnia grupa. Warunki były bardzo słabe i ledwo dało się trzymać nad zboczem. Tymczasem bezmasztówki, które były już od godziny w powietrzu, wróciły z pierwszego punktu na naszej wysokości i nagle prawie 100 lotni bezładnie krążyło nad startem. Że nie doszło do żadnej kolizji, to cud. Sam miałem dwa spotkania, co podwyższyło mi znacznie poziom adrenaliny. Kiedy się przerzedziło, polecieliśmy z małym przewyższeniem w kierunku wysokich gór. Nisko i brak lądowisk spowodowało podjecie decyzji o wycofaniu się nad dolinę. Nie miałem zamiaru nic ryzykować. Jakoś doleciałem w pobliże pierwszego punktu. Zacząłem wykręcać słaby kominek pod ciemną chmurką, a tu jak nie lunie! Z 1000 metrów przeleciałem zaledwie 1,5 km! Ledwo zdążylem otworzyć uprząż przed lądowaniem… Największy konkurent zaryzykował lot wzdłuż wysokich gór i udało mu się zrobić trochę kilometrów. Dziś 4-te miejsce i duża strata.
Task 4 – od samego początku lecimy razem z Walentinem. Młody i bardzo dobry pilot rosyjski. Jak tak będzie dalej latał, to na pewno jeszcze o nim usłyszymy. Chcę mieć go pod kontrolą i jak się da, odrobić starty z wczoraj. Przed pierwszą boją nadarza się okazja, aby mu odskoczyć. Poszedł daleko w prawo do wysokiego zbocza, a ja chciałem szybko zaliczyć pierwszy punkt zwrotny i lecę prosto. Obserwuję jak wraca w moim kierunku na minimalnej wysokości. No to chyba Cię mam! „…jak nic nie znajdziesz, to będziesz zaraz na ziemi.” Cieszę się za wcześnie. Złapał mocne noszenie i błyskawicznie wykręca się do góry. Już jest wyżej ode mnie. Wracam do tego komina i wychodzę na 1800 m. Koniec noszeń, lecę na punkt. Zauważam, że on jest chyba z 700 metrów wyżej… To dało mu przewagę aż do mety i straciłem do niego 10 minut. 2 miejsce.
Task 5 został odwołany ze względu na zbyt silny wiatr i zostało mi 2 miejsce. Kolega Tom, też na FIZZ SE, był trzeci.
Danke Bautek, gut gemacht! Echte „Kampfmaschine” – FIZZ SE Kurz eingeflogen und danach gleich 1 Durchgang Spring Meeting in Meduno. Gewonnen! Dann zweite…gewonnen! Leider brachte mich der Regen in der dritten Task (zu schnell) zu Boden. Aus 1000 meter nur 1,5 km weit gekommen, Rang 4 In Task 4 wollte zu schnell zu Wendepunkt und habe in Ziel ca. 10 minuten verloren. Rang 2. Task 5 wegen zu starken Wind abgebrochen und ist nur 2-te Rang geblieben. Tom war Dritter, also zwei FIZZ SE auf dem Podium!